Tajskie znamy dobrze. I nie tak trudno je zrobić. Prawdę mówiąc to trzeba być strasznie niechlujnym, żeby je zepsuć.
Tu się udało. Zamówiłam laksę. Laksa to jest jedna z najpopularniejszych azjatyckich zup. Zepsuć laksę to jak zepsuć rosół. Da się? No da się. Ale to się nie powinno zdarzyć w tajskiej knajpie.
Do Busaba Eathai poszliśmy bo miała świetne recenzje. Byliśmy tam dość wcześnie. W Londynie knajpy zapełniają się dopiero wieczorami, więc było niemal całkiem pusto. W wielkiej sali zajęte były może ze 4 stoliki. Zamówilismy nieśmiertelne Green Curry I właśnie laksę. Taste of Bangkok…
Znam smaki Bangkoku i nie wszystkie są pyszne. W Bangkoku jest jak wszędzie. Street food może być najlepszym posiłkiem jaki jadłeś, ale może być też dość wstrętną nieprzyprawioną (lub wypalającą kubki smakowe) paciają na bazie nieśmiertelnego ryżu. W gotowanie trzeba wkładać i serce, i wiedzę.
Od londyńskiej knajpy wymaga się sporo. Konkurencja jest duża, na tej samej ulicy było jeszcze kilka azjatyckich knajp w tym doskonałe, koreańskie On the Bun. Więc jak zamawia się laksę czy curry, to oczekuję, że będzie lepsze niż własne, robione niewprawną ręką, z gotowej pasty ze słoiczka. A tu niespodzianka…
Nie będę się nad tym posiłkiem pastwić, ale zielone curry było rozlane na płąskim talerzu na gotowanej, pokrojonej w plasterki piersi kurczaka, a obok leżała kupka ryżu. Cały smak curry (które było nawet dobre) uleciał – było go za mało. A kotleta z piersi wolę w innej wersji.
Laksa z kolei nie miała smaku w ogóle. Mleczko było wodniste, pływały w nim plamy ostrego sosu i smętne kilka nitek makaronu ryżowego. Zupa była zwyczajnie pozbawiona przypraw, z kiepskiego mleczka, w dodatku wydana lekko zimna. Taki standard jest ok, jak idę do dworcowego barku prowadzonego przez łysego Cześka w dresie. Tam nie oczekuję frykasów.
Wizyta tu byłaby porażką, gdyby nie przystawka. Do piwa zamówiliśmy najlepsze kalmary jakie jadłam. A więc nawet słaba knajpa może zaskoczyć. Były słodkie i ostre jednocześnie. Zjadłabym nie jedną, a 10 takich miseczek.
Busaba Eathai to popularna sieciówka, na którą można trafić w całym Londynie. Ja raczej już tam nie zajrzę, chyba, że po kalmary.